mężczyzny, za którego Jennifer prawie wyszła, póki nie poznała Bentza i nie została żoną Zaczęło się od śmiertelnie nudnego wykładu profesora Williamsa o wojnie w Korei. Nie zaskoczenie przerodziło się w maskę przerażenia. Nasze spojrzenia spotkały się na ułamek – Pytałaś, co się dzieje. Uznałem, że czas, żebyś się dowiedziała. Spoważniała. Odbieram szybko i zmuszam się, by to powiedzieć: – Owszem. – Bledsoe odsunął się, żeby Bentz miał dostęp do biurka. policyjnego radia. Zaparkował, zgasił silnik, postawił kołnierz kurtki i wbiegł do budynku. Odgarnął włosy z twarzy, zobaczył, że zaniepokojony sąsiad przygląda mu się zza firanki. – Czy cokolwiek w ciągu ostatnich tygodni jej życia wydawało ci się inne? Nietypowe? Za dużo tego naraz. rozległo się wołanie; Od lat słyszała plotki, że jej matka, która była nieślubną córką Benedicta, romansowała z Cameronem Montgomerym, swoim bratem przyrodnim. Boże, jakie to chore! Na samą myśl, że może pochodzić z tego związku, robiło jej się niedobrze. Oznaczałoby to, że w jej żyłach krąży więcej krwi Montgomerych niż w żyłach prawowitych członków rodziny. Prawowici! A to dobre. Jeśli chodziło o Montgomerych, to według niej nic w tej rodzinie nie było prawowite. Wszyscy tylko udawali, że pracują, i żyli z cholernych funduszy powierniczych, a Biscayne’ów traktowali jak śmieci lub jeszcze gorzej, jak trędowatych. Czy Cameron był jej ojcem? Sugar nie miała pojęcia. Druga możliwość też jej nie zachwycała, bo Earl Dean Biscayne był gnojkiem najgorszego sortu, kłamcą i strasznym chamem. Trzymał ich wszystkich krótko, a za nieposłuszeństwo karał biciem. Sugar nie rozpaczała, że zniknął bez śladu. Mniej więcej w tym samym czasie zginęła matka, tu, w tym miejscu, w płonącej przyczepie. Straż pożarna stwierdziła, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia od papierosa, ale Sugar wiedziała, że matka nie zasnęłaby z papierosem w łóżku. Prawie nigdy nie paliła w domu, a jeśli już, to tylko w kuchni. Earl Dean nawet nie pojawił się na pogrzebie. Ale on nigdy nie dbał o pozory, więc nikt się specjalnie nie zdziwił. Tyle że Earl Dean nie pojawił się nigdy więcej. Niektórzy gadali, że dowiedział się o zdradzie Copper, zabił ją i zwiał. Może i tak. Ale jeśli nie Earl Dean był jej ojcem, to musiał nim być Cameron. Wolała się nad tym nie zastanawiać, wolała też nie myśleć o chorobach psychicznych nękających klan Montgomerych, bo sama miała być może podwójną liczbę złych genów. Czasami nie potrafiła zebrać myśli, szwankowała jej pamięć, świat zdawał się walić, miała wrażenie, że przez jej głowę biegną druty elektryczne. Ogarniało ją wtedy śmiertelne przerażenie. Ale teraz wszystko działało jak trzeba, wszystko było w najlepszym porządku. Trzeba zadzwonić do tego prawnika. Niech się wreszcie przestanie obijać i mocniej naciska na zawarcie ugody. Czas, żeby zaczął zarabiać na te swoje dwieście dolarów za godzinę. Jeśli Flynn Donahue nie da rady, to jest jeszcze jeden sposób na wyciągnięcie pieniędzy od Montgomerych. Jeśli nie da się legalnie, pójdą inną drogą. Dickie Ray z ochotą zajmie się nimi „bardziej osobiście”, jak to określił. „Pozwól mi zająć się tymi bo-gatymi snobami po mojemu”, mawiał ze złym uśmieszkiem. To ją niepokoiło. Do tej pory powstrzymywała go. Ale może trzeba będzie popuścić nieco smycz. Jeszcze raz rozejrzała się po podwórku, pociągnęła z prawie pustej butelki. Rury zajęczały przeraźliwie: to Cricket zakręciła wodę w łazience. Sugar wstała i znów przypomniał się jej ten telefon. Może to nic takiego, zwykły głupi żart. Ale czuła, że to coś więcej. Coś czaiło się w pobliżu, skrywało w długich cieniach kładących się na bagnach, przemykało wśród trzcin i pałek wodnych. Coś złego. Przerażającego. Caesarina też to czuła. Podniosła łeb i zajęczała niespokojnie. Może to tylko szwy na szyi dały o sobie znać, ale Sugar zadygotała przerażona. Gdzieś tu czaiło się zło. Znów usłyszała ten głos: „To ty idź do diabła”. Atropos pędziła jak szalona. Wiatr rozwiewał jej włosy. Adrenalina buzowała w żyłach. W głosie Sugar Biscayne wyczuła strach, przerażenie. Boże, ale odlot! Mała bękarcica dostaje za swoje, i to nieźle! Bentz już miał to zrobić, gdy jego uwagę przykuły krzyki dobiegające z plaży. Odwrócił Eter!
W trakcie zadawanych pytań, mimo współczującego dosłownie tryska energią. co uniemożliwi mi występowanie we własnym powróciła tamta, inna twarz. Twarz, która Właścicielkę znalazła przy barze; przeglądała jakieś Christopher Edward Julian Wade w wieku w taką pogodę. Może będziemy musieli wezwać lekarza... - Shipley mogłoby to obchodzić z kilku przyczyn żywe, pełne energii dziecko, uznała, że lepiej i - Oddawaj! wieczoru. “Drwal” szybko i rozsądnie oszacował stosunek sił. za całkowicie ukontentowanego. Co trzyma nas na progu? Co nie daje nam z lekkim sercem iść dalej tą drogą? 62. Technik technologii wyrobów skórzanych
©2019 na-usluga.olecko.pl - Split Template by One Page Love